Psychologia a nasze zdrowie
Działania, które podejmują ludzie w sprawie swojego zdrowia, takie jak: co zjeść a czego nie, czy otworzyć okno czy siedzieć w dusznym pomieszczeniu, zapalić papierosa czy zjeść jabłko, kiedy iść do dentysty, czy umyć ręce przed jedzeniem wiążą się z decyzjami zdrowotnymi. Jednym z podstawowych założeń nowoczesnego podejścia do rozwiązywania problemów zdrowotnych, jest traktowanie organizmu jako całości i spostrzeganie zależności między różnymi jego obszarami, a z kolei w działaniach naprawczych – formułowanie zaleceń i sposobów odnoszących się też do całego organizmu i ogólnego stanu zdrowia człowieka, a nie tylko jego części. Warto prześledzić, co psychologia zdrowia ma do powiedzenia w sprawie decyzji i zachowań zdrowotnych i spróbować zaczerpnąć z tego obszaru, dla zrozumienia niektórych aspektów ludzkiego funkcjonowania. Przyjmując także ten holistyczny aspekt, należałoby także częściej myśleć o formułowaniu takich zaleceń, które uczą i motywują nas do dbania o swoje zdrowie i cały organizm.
DECYZJE i ZACHOWANIA ZDROWOTNE
Dbanie o stan zdrowia polega na dwóch rodzajach działań: zaprzestawaniu zachowań szkodliwych i ryzykownych dla zdrowia oraz podejmowania działań konstruktywnych – prozdrowotnych. Są to więc dwa różne kierunki działania – „powstrzymywanie się od…” i „utrzymywanie w…”. Sposoby oddziaływania na każde z nich są różne, ale też w podstawowym zakresie – podobne. Najistotniejszym czynnikiem uruchamiającym każde z nich jest motywacja do dbania o swoje zdrowie. By była silna – posiadanie dobrego zdrowia musi stać się wartością, umieszczaną wysoko w hierarchii wartości. Po prostu – człowiekowi musi na zdrowiu zależeć. Badania w tym względzie niestety wskazują, iż wprawdzie wśród wartości uznawanych zdrowie liczy się dość znacznie – jak przy okazji toastów – naprawdę sobie i innym go życzymy, to jednak wśród wartości realizowanych spada ono na sam dół hierarchii – jest jedną z takich, które poświęcamy stosunkowo najłatwiej na rzecz czegoś innego i to stosunkowo mało ważnego. Odczuwanie chwilowej przyjemności staje się wystarczającym powodem by zaryzykować własnym zdrowiem. Z kolei jest oczywiste, że trudno zdecydować się na wysiłek w sprawie dbania o swój stan zdrowia, jeśli jego osiągnięcie nie jest takie ważne w życiu. Dość dobrym obrazem tego zjawiska jest prosty test, który proponuje się uczestnikom zajęć z zakresu zdrowego stylu życia po poinformowaniu ich o tym, że najnowsze osiągnięcia medycyny naprawdę wskazują na to, iż czas zużycia ludzkiego organizmu wynosi prawdopodobnie ponad 120 lat. Następnie zachęca się uczestników, aby każdy zawarł ze sobą umowę, co do długości i jakości życia. Najwyżej 10 % osób, jest gotowe umówić się ze sobą na długie i zdrowe życie – takie ok.100 lat! Przeciętnie wybierają 80, godząc się na to, że przed nimi czas utraty zdrowia. Na pytanie – dlaczego nie 120? – większość osób odpowiada „a po co…?”. Analiza motywów takich wyborów doprowadza zawsze w pierwszej kolejności do czynnika odpowiedzialności za własne zdrowie i wartości zdrowia (a co za tym idzie – długiego życia). Ludzie nie chcą w to inwestować, wydaje im się to za trudne, nie chcą uznać swojego wpływu na zdrowie oraz uznają w konsekwencji stan chorowania i umierania wcześnie w wyniku groźnych chorób za naturalny! A jak będzie inaczej – to jest to najwyżej prezent od losu. Oddziaływanie na ten czynnik jest najistotniejszym zadaniem we wzmacnianiu świadomego dbania o zdrowie i odzyskiwania go. Jak pokazuje rzeczywistość – życie samo motywuje nas do przywracania w hierarchii wartości należnej pozycji zdrowiu. Są to dwa momenty: istotnego, realnego zagrożenia utraty zdrowia oraz doświadczenia jakości zdrowego życia. O dbaniu o zdrowie decydują więc tak „same z siebie”: lęk (przed kalectwem, niepełnosprawnością, cierpieniem i śmiercią) oraz nadzieja na możliwość wartościowszego długiego życia. Lęk pojawia się przy okazji chorób, dolegliwości i śmierci (zwłaszcza w cierpieniach) kogoś bliskiego. Nadzieja – w kontakcie z realnym zyskiem, powiązanym z jakimś prozdrowotnym zachowaniem (np. regularnie ćwiczę i widzę, że naprawdę czuję się lepiej) oraz bliskimi wzorcami w tym zakresie („mój dziadek, który dożył setki i do końca był bardzo aktywny”). Posługiwanie się tymi dwoma czynnikami dla podniesienia wartości zdrowia oznaczałoby w praktyce:
1. nie łagodzić objawów dolegliwości bez sięgnięcia do wyjaśnienia przyczyn
2. konfrontować siebie z realnym stanem zdrowia, zasięgać informacji o realnych stratach i zagrożeniach i analizować je,
3. szukać pozytywnych wzorców i doświadczeń, kontaktować się z nimi i je analizować
Ciekawym zjawiskiem jest tutaj ostatni sposób – realne wzorce. Doświadczenia pokazują, iż naprawdę nie chcemy wierzyć i zauważać wszystkich tych doniesień o staruszkach w Japonii, które właśnie przekroczyły 110 rok życia. Po prostu „nie ma takich zwierząt”. Ale kiedy rozejrzymy się aktywnie poszukując takich informacji okazuje się, że jest ich dużo i znacznie bliżej niż odległa i – części z nas mogłoby się wydawać – nierealna Japonia. Analiza takiego czynnika motywacji do dbania o swoje zdrowie, jakim jest wartość zdrowia nieuchronnie spotyka nas z kolejnym zjawiskiem – z indywidualnym pojęciem zdrowia. Tak badania, jak i codzienne doświadczenie wskazują, iż zdrowe życie – przeciwstawiamy dobremu i wartościowemu życiu. Dość szczególnie pojmujemy więc to, co zdrowe. Na pytanie: „co to znaczy zdrowie?” – większość z nas – odpowiada – brak dolegliwości. Podstawowa wiedza o zdrowiu i jego stanie jest zatrważająco niepowszechna. Najczęstszym sposobem definiowania zdrowia i jego stanu jest brak choroby i nie odczuwanie dolegliwości. Niestety te wskaźniki informują o zagrożeniu zdrowia, a nie o jego stanie. Nie sposób jest określić stanu zdrowia poprzez stwierdzenie, na co nie jesteśmy chorzy. Ludzie poproszeni o przedstawienie kryteriów, pozwalających im na ocenę swojej kondycji – to ten zdrowszy obszar bycia zdrowym – mają z tym zasadnicze trudności. Ludzie nie wiedzą, że zdrowie, czyli stan, kiedy „wszystko działa jak powinno” ma po pierwsze swoją skalę i ciągłość, po drugie jest charakteryzowany łącznie poprzez różne stopnie takich wskaźników stanu zdrowia, jak: sprawność, odporność, przystosowanie, wytrzymałość, adekwatne do tego stanu samopoczucie i nastrój, prawidłowe wyniki funkcjonalne stanu naszych organów i układów. Oznacza to więc także, iż zmęczenie, bezsenność, brak apetytu, rozdrażnienie, nadwaga, rozkojarzenie są także wskaźnikami stanu zdrowia i mówią o jego nienajlepszym poziomie. Oczywiście na skali są gdzieś niżej niż schorzenia, ale jakbyśmy nie chcieli zauważyć, że prawie żadna choroba nie zaczyna się nagle, w jednej chwili. Nawet złamanie kości! Jak pokazują badania – i te sytuacje zdarzają się częściej osobom przemęczonym! Objawy więc narastają, zawsze dając sygnał wcześniej o nieprawidłowościach. Rozumienie zdrowia sprowadzające je do „dobrego”, gdy nic ostro, negatywnie odczuwalnego się nie dzieje oraz „złego”, gdy jesteśmy ciężko chorzy, ma takie negatywne konsekwencje, że zaczynamy się o siebie troszczyć wyłącznie poprzez zabiegi lecznicze, znajdując się często już w bardzo złym stanie. Najczęściej wtedy to zdziwiony lekarz pyta „dlaczego tak późno?!” a na powrót do całkowitego wyzdrowienia jest już rzeczywiście późno lub też droga do niego długa i skomplikowana. W Polsce z większością schorzeń pacjenci zgłaszają się do lekarza dużo później niż w innych krajach i w znacznie gorszym stanie. Drogą do zmiany jest przede wszystkim powszechna edukacja na temat pojęcia zdrowia i wskaźników jego stanu. Kolejnym czynnikiem blisko związanym z pojmowaniem zdrowia jest świadomość swego stanu. Im mniej wiedzy o wskaźnikach tym jego ocena trudniejsza. Ludzie naprawdę nie wiedzą, po czym poznać stan zdrowia i jakie powinni mieć indywidualne wskaźniki, uwzględniające płeć, przedział wieku, budowę ciała. Oprócz różnych manipulacji, które wykonują, by tego stanu nie poznać wiele osób naprawdę nie wiele wie, co to znaczy, że coś jest niezdrowe, ryzykowne. Ciągle jeszcze ocena takiego zachowania ryzykownego jak na przykład nadużywanie alkoholu, jest dla wielu osób utrudniona, bo nie wiedzą, co to znaczy nadużywanie – nie wiedzą, a nie tylko nie chcą się do tego przyznać. Ale też mają słabą orientację co do pojęcia innych nadużyć: wysiłku, pokarmu, bezpieczeństwa. Na ten czynnik pracuje pewne zjawisko, mające swoje społeczne korzenie: nawyk ignorowania informacji o stanie wewnętrznym. To, czy będziemy zwracać uwagę na informacje o zmęczeniu, bólach, dysfunkcjach zależy od wiedzy na ten temat, ale także od gotowości do odbioru i analizy takich informacji. Badania w tym zakresie wskazują, iż bardzo wcześnie uczymy się rezygnować z monitorowania swego stanu pod presją zostania uznanym za hipochondryka, mazgaja, słabeusza. Norma społeczna mówi, że nie tylko lekceważenie tych sygnałów jest w porządku, ale wręcz należy to robić, a ich doznawszy „cierpieć w milczeniu” i „starać się wytrzymać”. Żyjemy w kulturze wartości bezsensownego cierpienia, gloryfikacji braku jakiejkolwiek dbałości o siebie pod względem zdrowotnym oraz pochwały dla braku wiedzy na ten temat. Nie mieć pojęcia o tym „co się ze mną dzieje”, ma ciągle wartość i jest całkowicie oczywiste. Jest to jeden z takich obszarów niewiedzy, do których przyznawanie się nie rodzi żadnych negatywnych konsekwencji ani skojarzeń. „A kto się na tym zna?” Co najwyżej lekarz. Jednak trafiamy do niego już w zaawansowanym złym stanie i pobieramy wiedzę o tym jak usunąć to co negatywne – chore, a nie o tym, co jest właściwe. I koło się zamyka. Psychologia zdrowia, jako rozwiązanie tego problemu wskazuje na dwa działania: powszechne konfrontowanie ludzi z ich stanem zdrowia, w tym informowanie o przyczynach tak złego, jak i dobrego stanu oraz wymuszanie nawyku monitorowania. Niestety kulturowo jest vous pais powiedzieć komuś: „znowu dziś podobnie, jak wczoraj masz podkrążone oczy i drżą ci ręce. Myślę, że tak wpływa na to długa praca wieczorami i drinki przy tej okazji”. Nawet lekarze niezbyt powszechnie udzielają informacji – o poważnym, złym stanie, a co dopiero o takich drobnostkach. Konfrontacja – zgodnie ze sztuką tej metody jest tym bardziej skuteczna, im bardziej jasna, konkretna i skomasowana w czasie. Musiałby to być więc taki przegląd serwisowy stanu zdrowia, a kto dziś ma na to czas ochotę, środki i możliwości – powiemy. Wymuszanie nawyku monitorowania to w najprostszym wymiarze zalecanie obserwacji oraz sprawdzanie wyników. Ostatnim istotnym czynnikiem, na który chcę tutaj zwrócić uwagę, wpływającym na gotowość do podejmowania zachowań zdrowotnych jest przekonanie ludzi o możliwościach ich realnego wpływu na swoje zdrowie. I tutaj jest podobnie źle, jak z innymi czynnikami. Po pierwsze: większość z nas uważa, że choroba i zły stan zdrowia jest pochodzenia zewnętrznego, niejako „dany od losu”, po drugie – jak wskazują badania – nawet informacje i przykłady wskazujące możliwości realnego wpływu na własne zdrowie są odrzucane. Ludzie nie chcą przyjąć wiadomości o własnym wpływie na stan zdrowia. Z kolei inne badania epidemiologiczne mówią o tym, że 70 % (7 pacjentów na 10) w kolejce do lekarza znalazło się tam z powodu własnych destrukcyjnych działań wobec swojego zdrowia, często świadomych. Kiedy z kolei zgłaszamy się już do lekarza po pomoc, to – jak badania wskazują – 80 % jego informacji o koniecznych działaniach naprawczych i zaradczych lekceważymy – po prostu – ulatują one w powietrze. Nawet otrzymawszy zalecenie najbardziej jeszcze respektowane ze wszystkich – dotyczące sposobu zażywania leków, to tylko do 3 dni mamy skłonność je przestrzegać, potem zaczynamy kombinować: „a może nie trzeba tego zażywać 3 – wystarczy 2 razy dziennie, a może to nie ma znaczenia, czy po jedzeniu czy przed…”. Badania większości współczesnych problemów zdrowotnych jako ważne czynniki wpływu na stan zdrowia wskazują na: sposób odżywiania, stres, aktywność fizyczną, środowisko fizyczne (zwłaszcza takie czynniki jak powietrze, ale też hałas, temperaturę), emocje, poczucie sensu życia oraz relacje z innymi. Sprawdźmy, czy to prawda, że którykolwiek z tych składników w ogóle nie zależy od nas. W schorzeniach kardiologicznych wskazuje się na dietę, brak ruchu i stres, w chorobach nowotworowych na stres, w cukrzycy na dietę, w uzależnieniach – znowu na stres. Jest więc absolutnie pewne, że większość z tych czynników jest w naszych rękach, tylko mało się nad tym zastanawiamy lub też aktywnie je ignorujemy. Działania wzmacniające naszą gotowość do brania spraw w swoje ręce wymagają bardziej skomplikowanych i zintegrowanych działań. Po pierwsze konieczne są przekonujące wzorce i kontakt z nimi – że można, że się da, że takie życie pełne troski i uważności na siebie – kiedy mniej bólu a więcej sprawności i możliwości jest naprawdę przyjemne. Po drugie – nie wystarczy sama wiedza – potrzebne są umiejętności. Ludzie często więcej wiedzą o swoim zdrowiu i jego stanie niż realizują – nie umieją tego wcielić w życie. Konieczny jest trening. Wiele osób nie umie i nie ma nawyku samoobserwacji, monitorowania różnych działań pod kątem ich zdrowotności, nie umie unikać zachowań ryzykownych, trwając nawet w postanowieniu o ich zaprzestaniu, nie umie wytrwać w powziętych zamiarach. Zalecenia te prowadzą do wniosku, że w programach różnych rodzajów oddziaływania na zmianę zachowań na bardziej racjonalne i konstruktywne brak jest czegoś, co można by nazwać treningiem, czy wręcz – szkołą zdrowotności, w której uczestnicy mogliby posiąść konieczną im wiedzę i umiejętności, i do której mogliby zostać skierowani przez lekarza, psychologa, terapeutę w celu zwiększenia swojej motywacji i kwalifikacji. Wymaga to wyposażenia pacjenta w część swojej wiedzy i umiejętności, a ta jest zazdrośnie strzeżona. Trzeba przy tym uwzględniać badania mówiące o tym na przykład, iż pacjenci chorzy na nowotwory korzystający z psychoterapii i programów wsparcia i samoopieki – żyją dwa razy (!) dłużej niż ci, którzy w nich nie uczestniczą, subiektywnie mniej cierpią, a nawet – przy słabej poprawie w stanie somatycznym, do końca zachowują lepszą formę psychiczną i cieszą się lepszą jakością życia. Takich badań oficjalnie często nikt nie chce przyjąć, ani tym bardziej popularyzować. Wygląda, więc na to, że zdrowie, a tym bardziej jakiekolwiek problemy zdrowotne wymagają edukowania siebie i trenowania w umiejętności dbania o swój stan i motywowania do racjonalnych zachowań i decyzji zdrowotnych.
Literatura przykładowa :
1. Eliot R.S.: Od stresu do siły. Wyd. Amber, 1997
2. Friedman H.S., Uzdrawiająca osobowość, GWP, Gdańsk 2003
3. Kunz D.: Duchowe aspekty medycyny. Wyd. Galion 2000
4. Łuszczyńska Aleksandra: Zmiana zachowań zdrowotnych, GWP, Gdańsk
2004
5. McDermott I., O’Connor J. NLP i zdrowie. Wyd. Zysk i S-ka 2001
6. Ornish D.: Miłość i przetrwanie. Wyd. J. Santorski 1998
7. Paster Z: Kod długowieczności Wyd. Tęcza, 2002
8. Proto L.: Samouzdrawianie. Wyd. AMBER 1998
9. Salmon P.: Psychologia w medycynie. GWP, Gdańsk 2002
10. Sheridan Ch.L., Rfadmacher S.A : Psychologia zdrowia. IPZ, Warszawa
1998
11. Siegel S.B. Miłość, medycyna i cuda. LIMBUS 1996
12. Simonton O.C.: Jak żyć z rakiem i go pokonać. Wyd. Ravi
13. Simonton O.C.: Triumf życia. Wyd. Ravi
14. Wulff H.R., Pendersen S.A., Rosenberg R.: Filozofia medycyny. PWN
Warszawa 1993